IRKUCK
Rosja Rosji nierówna. Opuszczając Moskwę czuliśmy, że wkraczamy w zupełnie inny świat. Kolej Transsyberyjska niczym kapsuła czasu przenosi nas do krainy, w której leśni bogowie oraz duchy szamanów wciąż żyją nad wodami Bajkału. Wrotami do tej magicznej krainy miał być dla nas Irkuck, który powitaliśmy o brzasku wysiadając z pociągu.
Jest czwarta nad ranem a my opuszczamy nasz przedział po 88-godzinnej podróży z Moskwy. Jest jeszcze ciemno, więc postanawiamy zaczekać pod dworcem aż się przejaśni, by wyruszyć na miasto. Jest nam raźniej, ponieważ przyłączamy się do trójki Brytyjczyków. Czekamy razem na wschód słońca. Gdy tylko wstaje słońce ruszamy na miasto. O tej godzinie nie ma żywego ducha. Irkuck jeszcze śpi.
Irkuck jest największym syberysjkim miastem, szóstym co do wielkości w Rosji. Patrząc na malutkie i niemalże cukierkowe drewniane domki aż trudno uwierzyć, że to miasto położone w samym centrum Rosji jest starsze od Sankt Petersburga! Również jak Sank Petersburg było świadkiem wielu ludzkich nieszczęść. W XIX wieku w okolice Irkuck zesłano najpierw dekabrystów, rosyjskich rewolucjonistów, następnie polskich powstańców, a w czasach stalinizmu wrogów politycznych. Lecz w przeciwieństwie do zachodnich miast Rosji Irkuck może nam opowiedzieć wiele legend, magicznych zaklęć oraz może przedstawić nam swoich mieszkańców. A są to z pewnością niezwykli mieszkańcy!
Irkuck od wieków był kulturalnym sercem Syberii, w którym spotykali się przedstawiciele przeróżnych kultur. Przez wieki te ziemie zamieszkiwane były przez Buriatów, ludy mongolskie. Od XVIII wieku sukcesywnie umieszczano tu zesłańców, którzy na początku XX wieku stanowili aż 30% mieszkańców Irkucka. Również Chińczycy chętnie przybywali do Irkucka na handel, co zaowocowało licznymi chińskimi sklepami w mieście.
W Irkucku czas płynie zdecydowanie wolniej, miasto nieśmiało wita się z przybyszami odsłaniając swoje uroki skąpane w ciepłym świetle popołudniowego słońca. Przepiękne niemalże wydziergane w drewnie koronkowe domki mieszają się z kolorową niską zabudową. Irkuck jest idealnym miejscem na podziwianie perełek drewnianej architektury znad Bajkału.
Na Placu Lenina, tuż przed irkucką Starówką, wita się z nami Babr, tygrys syberyjski, będący symbolem miasta. Trzeba się mocno przyglądać, żeby w zwierzaku odnaleźć tygrysie rysy. Jest on mieszanką mitycznego babra a językową pomyłką przy zatwierdzaniu herbu w postaci bobra. Tym sposobem mamy tygrysa z puszystym ogonem oraz wielkimi łapami, który w swoim pysku trzyma sobola.
BAJKAŁ I OLCHON
Niezwykłe jezioro, mające w sobie coś magicznego, leży w samym sercu Rosji, pośrodku Syberii. A z samego serca tego jeziora wynurza się mistyczna wyspa zamieszkała przez niezwykły lud. Bajkał i Olchon.
Pierwszy raz w Rosji mieliśmy skorzystać z innego środka transportu dalekobieżnego niż pociąg. Trafia nam się chyba perła wśród autobusików, ponieważ nawet miejscowi z lekkim skrzywieniem wsiadają do pojazdu. Jedna Pani ze zdziwieniem pyta się nas czy to na pewno właściwy autobus, tylko wzdycha, przewraca oczami i przez chusteczkę dotyka zasłonek w oknach, a raczej to, co z nich zostało. Na początku humory nam dopisują. Uwielbiamy lokalne środki transportu, lecz jak się miało okazać – do czasu. Autobusik chyba nie miał amortyzatorów lub zakończyły one swój żywot, ponieważ czuliśmy każdy kamyczek w asfalcie i każdą niewielką dziurkę na drodze witaliśmy radosnym podskokiem. Przez pierwsze godziny to wszystko nas bawiło, ale po jakimś czasie nasza cierpliwość się skończyła. Wszystkie okna szczelnie pozamykane, każda niewielka szczelinka, nie wiedzieć czemu, momentalnie była zamykana przez innych pasażerów. Na szczęście bolesne podskoki oraz szaloną temperaturę rekompensowały nam niesamowite widoki za oknem. Niekończące się złote pola, nad którymi gdzieniegdzie zataczały kręgi orły. Gdzieniegdzie pasą się konie lub krowy. Oraz piękna tajga! Potężna i majestatyczna. Coś wspaniałego!
Po paru godzinach zatrzymujemy się w maleńkiej miejscowości na lunch. Tylko kierowca coś zamawia. Jesteśmy coraz bliżej najgłębszego jeziora świata. Na wyspę Olchon latem można dostać się jedynie promem. A zimą? Zimą Bajkał całkowicie zamarza, więc otwierane są wtedy zimniki czyli drogi biegnące po zamarzniętej tafli jeziora. To dopiero musi być coś niesamowitego!
Na wyspie Olchon istnieją jedynie drogi szutrowe. Główna z nich prowadzi do miasteczka Khuzhir (pol. Chużyr) położonego pośrodku wyspy. Tym razem przenosimy się nie tylko w czasie lecz do zupełnie innego świata. Świata magicznego, trochę zapomnianego, należącego do duchów oraz szamanów.
Z ulgą opuszczamy naszego rączego rumaka. Na dzikim zachodzie nie byliśmy lecz tak moglibyśmy opisać pierwsze wrażenia z Khuzhir. Kurz tańczy na ulicy odsłaniając co jakiś czas drewniane domki. Przed nimi słupy elektryczne ze zwisającymi leniwie kablami. W oddali dwóch chłopców jeździ na rowerze. Wszystko wydaje się być w kolorze piasku, lecz jest to tylko pierwsze wrażenie. Gdy wchodzimy w głąb wioski pomiędzy domami rosną sosny. Niektóre z nich finezyjnie powykrzywiane przez wiatr. Miejscowi nazywają je chodzącymi drzewami.
Wyspa Olchon jest największą spośród 27 bajkalskich wysp. Jest ona ważnym miejscem zarówno dla wyznawców buddyzmu jak i szamanizmu. To na tej wyspie znajduje się święte dla Buriatów miejsce, które jako jedno z pięciu szamańskich filarów na Ziemi, posiada niezwykłą moc. Jest to Skała Szamana leżąca nad Przylądkiem Burkhan. Jest to z pewnością najbardziej tajemnicze miejsce na wyspie. Buriaci wierzyli, że w jaskini przy Skale Szamana mieszkał władca Bajkału, Azhin. To tu odprawiano rytuały oraz składano przysięgi. Skała pomagała również w osądach. Jeśli potencjalny winowajca przetrwał samotnie noc nad skałą oznaczało to jego niewinność. Do dziś mogą ją odwiedzać jedynie szamani, by odprawiać starodawne rytuały.
Na szczycie znajdują się serge, święte pale, obwiązane kolorowymi materiałami, powiewającymi na wietrze. Wokół nich porozrzucane monety na szczęście. Tuż za nimi ukazuje się nam Skała Szamana skąpana w ciepłym świetle zachodzącego słońca. Ponieważ składa się ona z białego marmuru, granitu oraz kwarcu, teraz mieni się nam w pomarańczowych oraz białych kolorach. Bajkał zdaje się nie mieć końca. Ląd oddalony jest o paręnaście kilometrów i nie jesteśmy w stanie go zobaczyć. Dzięki temu możemy podziwiać jeden z tych niezwykłych zachodów, kiedy to słońce zanurza się w wodach Bajkału.
Bajkał jest największym zbiornikiem wody pitnej w niezamarzniętej postaci na Ziemi, co stanowi aż 20% świeżej wody. Szacuje się, że wody z tego jeziora mogłyby gasić pragnienie ludzkości przez niemalże 50 lat! Do Bajkału wpływa ponad 300 rzek lecz wypływa tylko jedna, Angara, nad którą leży Irkuck. To jezioro również organizuje życie jego mieszkańcom na wyspie. W jego wodach żyje omul, ryba będąca głównym przysmakiem tego regionu.
Nadbajkalskie plaże odwiedzamy o poranku przed wyjazdem. Osób jest niewiele, za to do wodopoju przybiegają krowy, które kroczą pomiędzy ręcznikami i paroma plażowiczami. Woda jest lodowata z rana, więc kąpiemy się tylko chwilkę.
Na wyspie spędzamy jedynie jedną noc. Następnego dnia z Irkucka mamy pociąg do Ulan Ude. Tym razem trafia się typowy busik, lecz nie obywa się bez przygód. Po drodze łapie nas niesamowita burza z ulewą. W międzyczasie psuje się silnik. Na szczęście przygarnia nas inny busik jadący również do Irkucka.
ULAN UDE
Jesteśmy niemalże jedną nogą w Mongolii. Ponad połowa mieszkańców to rdzenni Buriaci, więc na ulicach zdecydowana większa część mieszkańców ma rysy mongolskie. Może dlatego paradoksalnie czujemy się tu bardziej jak w Azji niż w Rosji (która przecież w większości leży w Azji, lecz mimo wszystko bardziej znana jest nam ta europejska twarz Rosji niż azjatycka). Pomimo że miasto leży stosunkowo blisko Irkucka, raptem po drugiej stronie Bajkału, to ma ono zupełnie inny klimat. Ludzie wydają nam się tutaj bardziej przyjaźni niż w Irkucku. Jest też jakoś spokojniej, bardziej swojsko lecz zdecydowanie cieplej. Ciekawostką jest to, że miasto było zamknięte dla turystów aż do roku 1991.
Podobnie jak Irkuck, Ulan Ude jest miastem wielokulturowym. Mieszają się tu również religie. W okolicach miasta znajduje się parę świątyń buddyjskich. My odwiedziliśmy świątynię położoną na wzgórzu, Rinpoche Bagsha Datsan, z której roztacza się niesamowity widok na miasto.
W tym na pierwszy rzut oka niepozornym mieście znajduje się największa na świecie rzeźba głowy Lenina. Właśnie tutaj. Faktycznie, jest ogromna! Mierzy ona aż 7,7m i waży aż 42 tony. Leninowa głowa stanęła na głównym placu miasta w 1970 roku w setną rocznicę urodzin przywódcy.
Zwiedzamy odrobinę miasto, po raz ostatni pijemy rosyjski kwas, tym razem od Pana na straganie. Odkrywamy uroki głównego deptaka i delektujemy się naszym pokojem w maluteńkim hosteliku prowadzonym przez przemiłego Pana.
Następny przystanek w Mongolii!
Więcej o Rosji znajdziesz tutaj:
Sankt Petersburg z bajki wyjęty
Na szerokich torach
Pozdrowienia z Moskwy
GALERIA
[AFG_gallery id=’20’]