Na Gili Islands składają się trzy małe wysepki położone niedaleko zachodniego wybrzeża wyspy Lombok. Można się na nie dostać bardzo łatwo zarówno z Lomboku jak i Bali. Najbardziej popularne są szybkie łodzie – ich przedstawicieli można znaleźć praktycznie u każdego indonezyjskiego biura podróży. Ceny oczywiście nie są sztywne i trzeba się targować. Nam udało się wynegocjować 500 tyś. IDR za osobę (cena wyjściowa wynosiła 1 mln za osobę, hehe…), co nam daje kwotę około 33€ za pasażera w obie strony. My płynęliśmy z Bali, z Kuty. Każdy przewoźnik zgarnia swoich pasażerów spod hotelu o ustalonej porze (najwięcej promów odpływa przed południem) i zawozi ich małym busikiem do portu w Padang Bai położonego na wschodnim wybrzeżu. Port oddalony jest od Kuty niecałe 50 km a podróż trwa około 1,5 godziny. Na miejscu jest oczywiście mały rozgardiasz, wielu przewoźników odpływa o tej samej godzinie ale Indonezyjczykom udało znaleźć się pewną regułę w tym całym szaleństwie. Każdy dostaje kolorową nalepkę na koszulkę i plecak, żeby się nie pogubić.
Wysepki położone są bardzo blisko siebie. Po 1,5 godzinie lądujemy na Gili Trawangan. Jest ona największą spośród tych trzech wysepek i można ją spokojnie obejść w niecałe 2 godziny. Można ten czas skrócić i okrążyć wyspę rowerem : )
Na wschód od Gili Trawangan leży tuż obok Gili Meno a tuż za nią maluteńka Gili Air. Gili Meno znajduje się tak blisko, że aż by się chciało przepłynąć do niej wpław, jednak jest to niemożliwe z powodu bardzo silnego prądu, który daje o sobie znać paręnaście metrów od brzegu.
Wyspy Gili są obecnie alternatywą oraz małą konkurencją dla słynnej Bali. Życie toczy się tu wolniej i zdecydowanie bardziej leniwie niż na sąsiednich wyspach. Ciekawostką jest to, że pierwsi turyści pojawili się tu dopiero w 1984 roku na Gili Air. W latach 90. Bali cieszyła się ogromną popularnością na arenie międzynarodowej a malutkie, trochę zapomniane wysepki Gili odwiedzane były w ramach ucieczki od rzeczywistości. Dziś turystyka tu kwitnie w najlepsze, zaczynają powoli powstawać pięciogwiazdkowe hotele, co oznacza że Gili zyskuje na popularności. Pomimo tego wszystkiego rdzenni mieszkańcy ciągle zachowują swoją tożsamość kulturowa, co widać na kilku uliczkach zatopionych w głębi wyspy. Jednak nie dla tych mieszkańców, którzy najczęściej trzymają się trochę z boku, przybywają tak licznie turyści. Każda wysepka ma swój klimat oraz słynie z czego innego, lecz śmiało można powiedzieć, że wszystkie łączy nieziemski śnieżnobiały, mięciutki piasek na plaży oraz przepiękne rafy koralowe będące w zasięgu ręki. Nawet osoby lekko upośledzone pod względem pływackim jak ja mogły nacieszyć się tym podwodnym światem.
To tu po raz pierwszy spróbowałam snorkelingu i byłam zachwycona, bo pomimo kolorowych rybek przy brzegu można bardzo łatwo spotkać żółwie! Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia oraz w tym jak wolniutko i majestatycznie unoszą się pod wodą. Na plaży mieści się żółwi żłobek, w którym można zobaczyć maluszki pływające w basenie, które wypuszczane są do morza, gdy osiągną 9-12 miesięcy.
Słowo GILI w języku sasak oznacza po prostu małą wyspę. Trawangan pochodzi od indonezyjskiego słowa terowongan, które oznacza tunele. Nazwa pochodzi z czasów okupacji japońskiej podczas II Wojny Światowej kiedy to Japończycy wybudowali na Trawanganie bunkier oraz tunele, które podobno zostały zasypane. Wśród turystów Trawangan znana jest jako najbardziej rozrywkowa wyspa. Znajduje się tu wiele barów, małych klubów, restauracji oraz sklepików. Skupione są one głównie we wschodniej części wyspy, gdzie przypływają stateczki z turystami oraz miejscowymi z Lomboku i Bali, którzy przybywają do pracy. A pracy tu nie brakuje, tym bardziej, że na Trawanganie wciąż jest miejsce na nowe kurorty. W niedalekiej przyszłości ma powstać na wyspie pierwszy pięciogwiazdkowy hotel…
Leżąca pomiędzy Trawanganem a Air wyspa Gili Meno jest najchętniej odwiedzana przez pary i coraz częściej wybierana jest jako idealne miejsce na podróż poślubną. Może dlatego, że czas płynie na Meno najwolniej a może dlatego, że wysepka nie jest aż tak rozwinięta pod względem turystycznym jak jej siostry. Podobno najpiękniejsze plaże z najbardziej miękkim piaskiem są właśnie tu. Znajduje się na niej jezioro, co wiąże się z tym, że w porze deszczowej jest tu sporo komarów (według miejscowych).
Najblizej Lomboku i jednocześnie najbardziej wystunięta na wschód jest wyspa Gili Air, która jako jedyna może poszczycić się podziemnymi zasobami wody głębinowej („air” oznacza tu „wodę”). Ponadto oczywiście są tu nieprzyzwoicie piękne plaże otoczone rafami koralowymi oraz silnie rozwiniętą lokalną społecznością. Gili Air łączy w sobie spokój Gili Meno oraz nocne życie Gili Trawangan.
My postanowiliśmy zatrzymać się na największej siostrze, czyli Gili Trawangan, najbardziej wysuniętej na zachód wyspie. Nie ma tu portu, z łodzi wyskakuje się prosto do morza tuż przy plaży. Wszystko odbywa się rano, kiedy to turyści opuszczający wyspę czekają na łódź, którą przywożeni są nowi przybysze. Jest oczywiście chaos i nic nie wiadomo. Lecz wszystko jakoś pięknie działa 🙂
Jak jeszcze brodzisz w wodzie i próbujesz złapać balans z bagażem to momentalnie ktoś do Ciebie podbiega, zagaduje i chce Ci coś opchnąć. Szaleństwo, które z boku wygląda po prostu groteskowo ale fenomenalnie! Indonezyjczycy są zdecydowanie mistrzami takich momentów, bo złapią Cię dokładnie w chwili, gdy Twój mózg dopiero próbuje oswoić się z nową sytuacją. Lecz po chwili gdy udało nam się złapać oddech piękno wyspy nas po prostu zachwyciło – krystaliczna woda i dosłownie śnieżnobiały mięciutki piasek wydają się aż nieprawdziwe, by mogły być prawdziwe. Jednak szybko na ziemie sprowadza wszystkich rozgardiasz związany z przybyciem nowych na wyspę.
Wspaniałą rzeczą jest tu brak samochodów i motocyklów! Żadnego hałasu, korków ani spalin, tylko stukot konnych bryczek oraz klaksony. Wyspa jest malutka i tak naprawdę najlepszym motorem są własne nogi. Jednak gdy ktoś ma większy bagaż a jego lokum znajduje się po drugiej stronie wyspy, to bez problemu może wynająć bryczkę.
W przeciwieństwie do Bali, na wysepkach Gili główną religią jest islam. Lokalna społeczność jest troszkę bardziej wycofana i zdystansowana niż na roześmianej Bali. Na wyspie znajduje się duży meczet, z którego w ciągu dnia (czasem i w nocy) słychać nawoływania imama. Dlatego też nie powinno się biegać po ulicach w kostiumach kąpielowych, ponieważ niektórzy mieszkańcy mogliby poczuć się zgorszeni i takie zachowanie będzie odebrane jako brak szacunku. Indonezyjczycy w życiu codziennym używają jedynie prawej ręki w momencie gdy coś podają, przyjmują lub dotykają, więc gdy płacimy w sklepie powinniśmy używać również jedynie prawej ręki podczas podawania pieniędzy. Nie powinniśmy również pokazywać niczego stopami, ponieważ uznawane są one za brudne. Na Gili, gdy wchodzimy do pomieszczeń (dotyczy to także sklepów), należy zdjąć buty. Okazywanie złości nie jest dobrze widziane i wszelkie problemy powinny być rozwiązywane z uśmiechem. Tych reguł przestrzegają również przybysze z Zachodu, którzy osiedlili się na Trawanaganie i prowadzą tu restauracje, knajpki, sklepiki i szkoły nurkowania. Cywilizacja w pełni opanowała wyspę, obecnie są tu nawet bankomaty, które obsługują m.in. karty visa i mastercard. Niektórym tak się spodobał Trawangan, że osiedlili się tu na stale. I tak dwa bardzo odległe światy mieszają się na tej malutkiej wysepce.
Mówi się, że na wyspach Gili nie ma zbyt wiele do roboty i w sumie nie można się z tym nie zgodzić. Ale gdy się uprzemy to łatwo możemy znaleźć sobie zajęcie : ) Onur marzył o nauce nurkowania i ostatecznie zdecydował się na kurs w Manta Dive (kończący się certyfikatem SSI). Całość trwała trzy dni. Pierwszego dnia jest teoria i nurkowanie na basenie. Przez dwa następne dni uczestnicy mogli nurkować na otwartych wodach wokół Gili i podziwiać podwodny świat. A jest co podziwiać! Wybrzeża wokół Gili upodobały sobie żółwie, które nie przejmują się za bardzo ludźmi i pływają sobie leniwie blisko brzegu, także można je nawet zobaczyć podczas nurkowania z maską. Masa kolorowych rybek, płaszczek a nawet rekinów! Wody są czyste o co dba wiele organizacji pracujących na wyspach, a widoczność jest bardzo dobra. Podwodny świat w tym rejonie jest podobno jednym z najlepszych spotów na nurkowanie. Oboje byliśmy zachwyceni tym, co udało nam się zobaczyć pod wodą. Jest po prostu pięknie.
Gili jest rajem również dla kotów, które są tu całkiem wyjątkowe, a to wszystko przez ich ogony. Na początku wszyscy się zastanawiają dlaczego te koty maja takie dziwne ogony albo że, co gorsza, ludzie im je przycinają. Nic bardziej mylnego! Taki ich naturalny urok. Są przeróżne historie próbujące wyjaśnić ich urodę. I tak, możemy tu spotkać koty z króciutkimi ogonami, wykrzywionymi w jedną albo drugą stronę lub poskręcane jak precelki.
Każdego wieczoru przy „porcie” odbywa się nocny market. Idealne miejsce na skosztowanie paru lokalnych przysmaków! Ponieważ chłopaki bardzo tęsknili za tureckim spirytusem, jakim jest rakı, Evi postanowiła przywieźć go do Indonezji. Rakı jest alkoholem o anyżkowym posmaku, który miesza się z wodą. Pije się go powoli przy suto zastawionym stole z masą malutkich potraw zwanych meze w gronie znajomych. To właśnie na tym nocnym markecie postanowiliśmy urządzić sobie wieczór z rakı. Masę pysznego jedzenia mieliśmy pod dostatkiem z pobliskich straganów. Ulokowaliśmy się przy stoliku na uboczu i rozpoczęliśmy nasz wieczór. Coś takiego mogli chyba zorganizować tylko Turcy 🙂
Co jakiś czas podchodzili do nas miejscowi zaciekawieni tym co my w ogóle robimy. My się dzieliliśmy tym tureckim napojem z nimi, część z nich kosztowała z przysmakiem, część się wykrzywiała, raz udało nam się wymienić szklaneczkę rakı na lód 😀 Był to naprawdę zabawny wieczór. W jakiś sposób udało nam się przenieść Turcję do Indonezji.
Więcej o Indonezji znajdziesz tutaj:
Raj na Bali
Kawowe ferrari
Jawa
Sunset price!
Garstka informacji o Indonezji
GALERIA
[AFG_gallery id=’14’]